niedziela, 13 maja 2012

Kraków i restaruracja papryczki 5



Wczoraj zrobiłam sobie jednodniowy wypad do Krakowa wraz z mamą. Oczywiście musiało skończyć się szeregiem różnych przygód, z których teraz się śmieje. Ale może od początku, umówiłam się na wywiad dotyczący mojej choroby, taka okazja mogła już się nie powtórzyć i z werwą z samego rana wyjechałam z domu. No może nie aż tak z samego, zaspałyśmy 1.5 godziny, a na autostradzie był korek. Przeklinałyśmy nasze szczęście, ale to był dopiero początek. Dzień wcześniej przywitał mnie niesamowicie słoneczny i ciepły poranek, szczerze wierzyłam, że w dzień wyjazdu też tak będzie. No i co? Budzę się a tu leje. Zdałam sobie sprawę, że moje piękne zdjęcia rynku pozostały marzeniem i grzecznie się ubrałam. Umówiłam się w Galerii Krakowskiej, na miejscu byłam 1.5 godziny wcześniej... i załamałam się. Gorąco, parno i pełno ludzi! Nie dało się oddychać i z godzinę szukałam empiku, na końcu okazało się, że nie mieli poszukiwanej przeze mnie książki (którą i tak moja mama potem wyszukała gdzie indziej). Następnie, kiedy wreszcie wyrwałyśmy się z tego skupiska ludzi na rynek chciałam wstąpić do pewnej restauracji. Tylko był problem, nie wiedziałam jak ona się nazywa i gdzie się znajduje. Było to nie lada wyzwanie, okrążyłyśmy rynek i nagle olśniły mnie pewne delikatesy, skręciłam w znaną uliczkę i dotarłam na miejsce.




Ach ile wspomnień naraz się zebrało: ogród, pyszny deser i wspaniały klimat. Grzecznie zapytałam się, czy mogę zrobić zdjęcia na bloga i od razu zawirowałam do menu. Wśród samych pyszności wybrałyśmy z mamą dwie:
1) Rostbef wołowy w winie
2) Pierś z kurczaka ze szpinakiem
3) warzywka grillowane i 2 porcje ziemniaczków














Bardzo nam smakowało i co rusz się zamieniałyśmy talerzami. Moja mama najbardziej była zadowolona ze swojego mięsa, było idealnie wysmażone tak jak prosiła. Świetnie spędziłyśmy czas i najadłyśmy się wyśmienitymi daniami.

(Oczywiście przed zamówieniem mięsa, najpierw zapytałam się o jego świeżość i skąd pochodzi. Okazało się, że jest lokalne i za namową mamy zamówiłyśmy je,)

(Restauracja Papryczki 5:
Mikołajska 5, 31-027 Kraków, Poland )



6 komentarzy:

  1. Tyle piszesz o mamie, chcialabym ją wreszcie zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja gdziekolwiek się nie wybiorę mam jakieś przygody :)
    Świetny blog, ciekawe przepisy i informacje. Powodzenia w gotowaniu i dużo zdrowia życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Kraków. Nie mam pojęcia, kiedy znowu uda mi się tam trafić, ale nie mogę się doczekać. Najpiękniejsze miasto, jakie w życiu widziałam (nie widziałam ich znowu tak wiele...). A adres restauracji sobie zapisałam - może kiedyś uda mi się ją odwiedzić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Osobiście polecam Ci następnym razem odwiedzić, DelPapa na ul. św.Tomasza , Trattoria di Soprano na św.Anny oraz MammaMia na ul.Karmelickiej. Ubóstwiam dobra kuchnię włoską i śródziemnomorską. A swoją drogą, .... mi kiedyś też proponowano podzielenie się swoją historią, ale na wzgląd na mamę, która jest bardzo wrażliwa, oraz na mój wizerunek versus moją pracę- odmówiałm.
    Pozdrawiam Kama

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie wygląda :) Bardzo ładnie wyszłaś na zdjęciu :) a jak wywiad?

    OdpowiedzUsuń
  6. Też tam trafiłam, jak byłam w Krakowie. Jadłam danie dnia - lasagne z kurkami i sosem balsamico i zupę cukiniową z fetą :) Jak zupa była przepyszna tak lasagne mnie zaskoczyła ;) Tak czy owak - pewnie bym tam wróciła z ciekawości ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, za to że tu jesteś :)