środa, 11 kwietnia 2012

Część IV

Żołądek rozrywał mi wnętrzności. Czułam, że nie dam rady wstać z łóżka, wszystko mnie bolało. Kwas dostał się do zatok i ból promieniował po całej czaszce, jelita nie dawały sobie rady a żołądek puchł od nadmiaru soków. Nie potrafiłam nawet myśleć pozytywnie, nie potrafiłam myśleć o niczym innym jak jedzeniu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że umysł może się przyzwyczaić do bólu fizycznego ale psychiczny czuje podwójnie. Zaczęłam wtedy próbować tamować moją psychikę, nie chciałam nic czuć. A jeżeli muszę to niech to będzie w ciele. Nagle chodziłam z porozcinanymi kostkami, objawy choroby się nasiliły i zaczęły się tatuaże. Kiedy starałam się panować nad chorobą, mój organizm domagał się bólu, do którego był przyzwyczajony. Nauczyłam się go wtedy nagradzać bólem cielesnym w postaci tatuażu. Na razie mam 3, zrobienie ich dawało mi niesamowitą ulgę i sprawiało, że robiłam 3 kroki do przodu w walce. Chociaż przeraża mnie to, że potrzebuję cierpieć a przecież nie chcę. Teraz ograniczam wszystko co mnie krzywdzi, oby było tylko lepiej. Nie dałam wtedy rady wstać z łóżka, mimo krzyków zostałam w domu i jeszcze bardziej czułam jak powoli sama siebie zabijam.

1 komentarz:

  1. taki trudny wpis, a tak dobrze i szczerze to wszystko opisałaś. Czytam dziś całego bloga i jestem pod wrażeniem jak wiele widzisz i czujesz i jak trafnie potrafisz to ponazywać.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, za to że tu jesteś :)