wtorek, 1 maja 2012

Zaburzenia

Dlaczego osoby wpadają w obsesję na punkcie swojego wyglądu, dlaczego nawet mnie to dopadło? Ostatnio jest ze mną coraz lepiej, zdrowieje ale dziewczyny z mojego otoczenia jedna po drugiej wpadają w to! Wpadają w błędne koło obżerania się i zwracania lub niejedzenia i ćwiczeń. Dlaczego? Nie rozumieją, że to niszczy życie?

Pamiętam jeden dzień z mojego życia. Zjadłam wyjątkowo dużo: płatki, cała miska, następnie 2 czekolady, jeszcze więcej płatków...
Nie mogłam się ruszać! Leżałam, czując jak ból rozrywa mi żołądek. Nie wiem dlaczego 2 godziny wcześniej wypiłam herbatkę z 6 torebek senesu. Tak, 6 krotnie wyższa dawka. Leżałam na łóżku, nie chciałam zwracać, błagałam siebie o to.
Ale to uczucie jedzenia, to rozrywające uczucie pełności zawlekło mnie do łazienki. Żołądek bulimiczki, trawi wszystko w ekspresowym tempie, robi gigantyczne zapasy na okres niejedzenia, przez co się wciąż tyje. Nie zwróciłam wszystkiego nie dało rady. Zmęczona, zapłakana, wyczerpana ze wszystkich energii życiowych położyłam się...
Ale koszmar się dopiero zaczynał, w nocy obudził mnie rozrywający ból. Myślałam, że moje jelita i żołądek zaraz pękną. Poruszając się powoli w stronę łazienki przewracałam się co chwilę z bólu.
Obiecałam sobie wtedy, że przez tydzień nie będę za to nic jeść. Dotrzymałam słowa, zakupiłam 2 opakowania magicznych tabletek i brałam 2/3 tabletki popijając bardzo mocną kawą. Chodziłam bardzo pobudzona i nic nie jadłam...
 Do czasu aż skończył mi się lek, myślenie o jedzeniu zawładnęło moim umysłem. Myślałam tylko o tym aby nie jeść a zarazem o magii ociekającej czekolady. Jedzenie kontrolowało moje życie, nie myślałam o niczym innym.

Byłabym dalej chora gdyby nie pomoc jaką dostałam od lekarzy i mamy oraz mojego faceta...

3 komentarze:

  1. Kurczę, nie wiedziałam, że to aż tak strasznie wygląda... Dobrze, że już z tego wychodzisz :) :*

    OdpowiedzUsuń
  2. rozumiem, o czym mówisz.

    bo mimo, że od lat zmagam się z anoreksją, bulimia również nie jest mi obca.

    kiedy w zeszłe wakacje postanowiłam w końcu dać sobie dyspensę, nie myśleć o kaloriach i 'jeść ile wlezie', niejednokrotnie moja dawka kaloryczna przekraczała dzienne zapotrzebowanie o ok. 7 tysięcy. Zwykle zaczynało się na wieczór. Potrójne kolacje. Kilka bochenków chleba, lub całe, drożdżowe chałki, krojone na kawałeczki, każda obsmarowana grubą warstwą nutelli, masła orzechowego i masy krówkowej. Ogromny misz masz. Do tego, w ciągu dnia 7 naleśników, pół dużej pizzy, kilka bajaderek z cukierni, drożdżowe racuchy z całym słoikiem nutelli, kilka batonów, kanapki, dwa kotlety, pieczone ziemniaczki - dosłownie wszystko, co było w domu, wszystko, co widziały oczy, a żołądek i wygładzony stan pragnął. Do tego każda taka sjesta musiała być 'w towarzystwie'. Wręcz odwrotnie, jak przy anoreksji, miałam potrzebę jedzenia z kimś, by nie czuć się 'nienormalnie', by mieć wsparcie rodziny. Częściej starałam się po prostu wtedy wyłączać myślenie i szłam zaraz spać, na wpół przytomna od przejedzenia, z ociężałym żołądkiem ( w taki właśnie sposób przytyłam 10 kg w 2 miesiące). Jednak zdarzały się chwile słabości, kiedy czułam się okropnie, źle i pojawiały się TE myśli.

    Lądowałam w ubikacji, wcześniej wypijając całe litry wody mineralnej - by było łatwiej. Wyrzucałam z siebie wszystko z gigantyczną siłą, dławiąc się własnymi łzami. Następnie szybkie sprawdzenie wagi - taka sama jak przed jedzeniem - ok, a jeśli nie - rzygania ciąg dalszy.

    Kompulsy zdarzały mi się potem coraz częściej, szczególnie, kiedy znów dobiłam do swej wagi i zapragnęłam 'powrotu' do motylkowości.
    Czułam, że muszę jeść bo jestem za chuda. Z drugiej strony lęk przed przytyciem.
    Więc w Boże Narodzenie byłam jak na haju. Zauroczona tymi wszystkimi, pięknymi potrawami.
    Zjadłam pół wielkiej misy sałatki z majonezem, 20 kawałków ciasta, bigos i wszystko inne. Ludzie siedzieli, rozmawiali, śmiali się, a ja, jak w amoku myślałam tylko o jedzeniu i jadłam, jadłam, jadłam...

    ...a potem znów łazienka.


    nie wymiotuję od zimy, więc jest ok. Jem więcej, czasem czuję się ciężko, ale nie chcę wymiotować, bo to błędne koło. Wymioty powodują jeszcze większe tycie - bo zatrzymanie wody. Waga skacze w ekspresowym tempie jak szalona.

    Cieszę się, że z Tobą pod tym względem jest również lepiej. To naprawdę coś strasznego, wyniszczać się na własne życzenie, wiem...Ja czekam na 23 maja, wtedy mam umówiona wizytę w ambulatorium w Krakowie. Może chociaż przepisaliby mi takie psychotropy, od których bym nie tyła - przynajmniej na ten czas. Ostatni neuroleptyk, sulpiryd właśnie to powodował, a ja nie jestem na to (jeszcze) gotowa. No i dobra terapia, to chyba klu wszystkiego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a możesz mi powiedzieć, cóż to za terapeutka? Mówisz, że ją polecasz?

      z przeczyszczaniem również kombinowałam. doszło do tego, że senes piłam co drugi dzień, jednak moją maxymalną dawką były 2 - i czasami już właśnie te dwa nie działały. Bywało, że zrywałam się w środku nocy z ogromnym bólem brzucha i szłam do łazienki...
      także po części Cię rozumiem w tej kwestii.

      hehe, myślę, że uzaleznienie od tatuaży, jest całkiem spoko i fajne. :) w porównaniu oczywiście z innymi, np. z jedzeniem...

      też planuję jeden, na nadgarstku, ale ponoć boli jak pierun! :D jak Twoje bólowe wrażenia?

      również starałam się w sumie o rentę, jednak nie udało się, no cóż...przynajmniej sobie dorabiam raz w tygodniu więc jest ok. :)

      ah, więc mieszkasz gdzieś w pobliżu Wrocławia, tak? :)

      Usuń

Dziękuję, za to że tu jesteś :)